top of page

WIRTUALNA GALERIA

WYBIERZ NUMER OBRAZU I ROZKOSZUJ SIĘ SZTUKĄ LUB ZAKUP OBRAZ

DON SIMON

LAKE & boat no.1

Czerwona wyspa chce dotknąć słońca

Zmienia się w żar codziennie bez końca

Trawa jest czarna lub purpurowa

Łódka wciąż pływa bo żem nie schował 

Złociste drzewa widać z oddali 

Pachną ciepłą jesienią starzec się żalił 

Chciałby tam wrócić tylko to pamięta

Piękna ta  wyspa chociaż przeklęta

Zabrała pamięć i już nie odda

Była zbyt piękna gorąca i dobra 

SICK NO.2

Mały biały pokój przestrzeń bezcenna

Bezsenna pokrętna zła i przeklęta

Od początku do końca zostanie na zawsze

Można ją stłamsić zagłaskać to straszne

Bo wstanie i odda czasami przyjemnie 

Kto widział te oczy nie zaśnie bezsennie

Dogłębnie i mocno przeszyje do woli

Jej a nie twojej Twoich paranoi 

Piękne choć brzydkie brzydkie choć piękne

Diabeł to widzi zatrze brudne ręce

Lub zatrzesz co widzisz widzisz  co nie widzisz

Budzisz sie zasypiasz juz nje wiesz w tej chwili

Wszystko sie miesza zmiesza cie dogłębnie

Trzecie czarne oko przeszyło ci serce  

PINK LAGOON NO.3

Wypłynął statek piękny i wielki

Z białymi żaglami popiersiem syrenki

Opływał morza cumował w portach

Jego kapitan tak wiele oglądał

Lecz chciał coś więcej bo szukał laguny 

Tej z opowieści piratów fortuny

Wciąż szukał choć starzał się w szybkim tempie 

Bo rumu codziennie wypijał butelkę 

Aż w jednej w końcu znalazł to złoto 

Mapę do świata co szukał ochoczo

Cumy wyrzucił żagle rozstawił

Wpłynął z portu załogę zostawił 

Chciał złoto dla siebie a pływać to umiał

Sztorm łajba tak bujał bardzo się zdumiał

Gdy statek roztrzaskał zły los go zastał

Żebra mu potrzaskał prosił bądź losie łaskaw 

Gdy burza minęła przed oczami stanęła

Mu chwila śmierci lecz widok był piękny 

Zimny czy ciepły ? Dobry czy przeklęty 

Konieczny czy zbędny? Czysty czy mętny?

HOLIDAYS 201?R.

W lasach dziwne działy się rzeczy

Błąkały się zjawy by wiedźmy cieszyć

Siedziało pięćdziesiąt kotów nad rzeką 

Miałczalo i wyło  do siebie o mleko

W tym jednym lesie co malowałem 

Topiłem się w rzece tej samej tej małej

Gdzie wiatry cieple w gąszczach szumiały

Zimne zimy śniegiem las przykrywały 

FLOWERS NO.5

Kwiatów stado stało w wazonie 

Dopóki miały to piły na zdrowie

Potem schły bo wszystko wypiły

Głowy swe ciężkie niżej  nosiły 

Spadały im płatki tym słabszym w kolejce

Pierwszym silniejsze padały późniejsze

Tańczyły taniec w swej  ostatniej agonii

Pytały w boleściach kto na to pozwolił 

Kto ich nie napoił dlaczego i czemu

Bo były stare niepotrzebne jej jemu

Wspomniały swe życie piękne się wydało

Przy tej boleści co je spotkało 

Pamiętam jak rosłem na polu skowronki

Wróbelki śpiewały piszczały dzwonki

motylki latały burczały bąki 

świerszcze cwierkaly cykady drapały 

Wspominał kwiat jak był tak mały

Spadł płat ostatni na stolik czerwony 

Podzielił swój  żywot na cztery strony 

ACT NO.6

Arcydziełem to nazywali

bo ktoś powiedział że ktoś inny to chwalił 

A tamten zachwalał że to jest najlepsze 

Że ktoś inny zapłacił jak za złoto i jeszcze

Inni mówili że gdzieś to widzieli

gdzieś na salonach a przy niedzieli

W świątyni z ambony padło słów parę

że każdy kto ma to będzie żył w chwale

A jeszcze inni tą sztukę nagą

chwalą że motywuje do walki z nadwagą

A co z jej wagą ogromna i wielka

ponoć widzieli ja kiedyś u prezydenta 

I sam prezydent w wywiadzie wspomniał

oczywiście pochwalę bo to rzecz dobra

A mała plotka starczyła by  w chwale

Papież  okrzyknął  święta za krótkich dni parę

Nikt o tym nie wiedział że dobra reklama

z tego malarza zrobiła pana 

Okrył on prawdę akt sztuki wspaniałej 

Jej pokaz zakończył się wielkim balem 

Zwojował świat został sztuki mecenasem i katem  

A tak naprawdę to tylko gówno obsypał brokatem 

PALMS OVER SUNSET NO.7

Śpiewali szanty o pięknej plaży

piraci szkaradni , korsarze bez skazy

Podobno piwa tam leją bez końca

i to za darmo a ile słońca

Tam świeci codzień a noce są ciepłe

czerwone i piękne jeszcze polejcie

Kobiety kochają tam wszystkich piratów

korsarzy, bawiarzy , wszystkich kamratów 

Tańców swawoli i głośnej harmonii

z gitarą bez końca także do woli 

I żadnej niewoli też już tam nie ma

niewolnik nie klnie pięknie tam śpiewa

Klepie kapitan tam po ramieniu

i mówi nie będę wam kazał już sprzątać chlewu

Będę wam płacił ile zechcecie

ale tylko po co jak darmo tu jecie

Piękne marzenia są o tej wyspie

cieplutkiej gdzie kamienie ogniste

Prosto z wulkanu osrebrza woda

chłodna i słodka z dala purpurowa 

Ileż o tej wyspie jest pięknych pieśni

o raju pirackim tak dużo treści 

Żeby tam trafić trzeba być tylko piratem 

oddać życie za flagę pod którą pływa statek 

WIND, TREES, JAPAN NO.8

W taki chłód  nawet gorące słońce wieczora

Staje się tak zimne że pragnę się schować

Pod koc gdzie jest ciepło gdzie wiatru nie ma

Co smaga policzki skórę jak mieczem rozdziera

Woda tak zimna ostatkiem nie zamarza

Mimo to wiśnia staje się twarda 

Jej korą zamarza nie owocuje

Zimowych pszczół nie ma nie wykiełkuje

Nowe nasionko a jak powstała

ta wiśnia co rośnie tu przy tych skałach

Czy ktoś ją posadził czy spadła sama

Pestka wypluta gdzieś przez korsarza 

Mróz no i wilgoć mgłę pragnie stwarzać 

Rozszerza horyzont to strasznie zawadza

Wpada więcej światła co zwęża powieki

To co teraz widzę farba utrwalę na wieki 

VOLCANO NO.9

Kwiatów stado stało w wazonie 

Dopóki miały to piły na zdrowie

Potem schły bo wszystko wypiły

Głowy swe ciężkie niżej  nosiły 

Spadały im płatki tym słabszym w kolejce

Pierwszym silniejsze padały późniejsze

Tańczyły taniec w swej  ostatniej agonii

Pytały w boleściach kto na to pozwolił 

Kto ich nie napoił dlaczego i czemu

Bo były stare niepotrzebne jej jemu

Wspomniały swe życie piękne się wydało

Przy tej boleści co je spotkało 

Pamiętam jak rosłem na polu skowronki

Wróbelki śpiewały piszczały dzwonki

motylki latały burczały bąki 

świerszcze cwierkaly cykady drapały 

Wspominał kwiat jak był tak mały

Spadł płat ostatni na stolik czerwony 

Podzielił swój  żywot na cztery strony 

BLOOMING LOVE NO.10

Mały biały pokój przestrzeń bezcenna

Bezsenna pokrętna zła i przeklęta

Od początku do końca zostanie na zawsze

Można ją stłamsić zagłaskać to straszne

Bo wstanie i odda czasami przyjemnie 

Kto widział te oczy nie zaśnie bezsennie

Dogłębnie i mocno przeszyje do woli

Jej a nie twojej Twoich paranoi 

Piękne choć brzydkie brzydkie choć piękne

Diabeł to widzi zatrze brudne ręce

Lub zatrzesz co widzisz widzisz  co nie widzisz

Budzisz sie zasypiasz juz nje wiesz w tej chwili

Wszystko sie miesza zmiesza cie dogłębnie

Trzecie czarne oko przeszyło ci serce  

GOLDEN TREE'S BARK NO.11

Wypłynął statek piękny i wielki

Z białymi żaglami popiersiem syrenki

Opływał morza cumował w portach

Jego kapitan tak wiele oglądał

Lecz chciał coś więcej bo szukał laguny 

Tej z opowieści piratów fortuny

Wciąż szukał choć starzał się w szybkim tempie 

Bo rumu codziennie wypijał butelkę 

Aż w jednej w końcu znalazł to złoto 

Mapę do świata co szukał ochoczo

Cumy wyrzucił żagle rozstawił

Wpłynął z portu załogę zostawił 

Chciał złoto dla siebie a pływać to umiał

Sztorm łajba tak bujał bardzo się zdumiał

Gdy statek roztrzaskał zły los go zastał

Żebra mu potrzaskał prosił bądź losie łaskaw 

Gdy burza minęła przed oczami stanęła

Mu chwila śmierci lecz widok był piękny 

Zimny czy ciepły ? Dobry czy przeklęty 

Konieczny czy zbędny? Czysty czy mętny?

FATAMORGANA NO.12

W dzienniku zapisał podróżnik tak wielki

Której pustyni tak zwiedzał odmęty co stopy mu wypalały 

Złote jej ścieżki znów się zasypały co wydeptały

Te dromadery araby z Arabii tak cieplej tak suchej 

Że liść tu usycha wszystko tu wzdycha a potem zdycha

Z ciepła z gorąca bo jest tu gorąco jak kotle piekielnym

Choć ciepłym i pięknym bo te promienie słońca

Tak otulają zabierają w otchłań tak miła przyjazna

Czy to mnie dziś spotka? Lecz mała stokrotka 

Zielona malutka wychodzi spod piasku widzę jego piórka

Gołąbka co leci przy słońcu tym miłym nie wierzę rzeka

Oaza tej chwili pragnąłem tak długo zatopić się w rzece

I napić jej słodkiej wody pod palmą już lecę

Kokosa zerwać banana z małpami skosztować

W tym cieniu tak pięknym go chwalił złapał piasek w zęby 

Mówią oszalał kolejny pomyślał oaza to fatamorgana 

SUN IN THE WATER NO.13

Wody głębokie słone i czarne w dzień je rozświetla te słońce marne

Które jest ważne tylko na chwilę gdy pali się grzeje a na noc ginie

W odmętach wody wody szkaradnej bez słońca czarnej wody nieładnej 

Wody co przez nie koloru nabiera błękitu i żaru pięknego nieba 

Choć niebo bez niego też jest dość marne czarne i głuche trochę szkaradne 

Ono maluje morze gdy płynę 

FLAME NO.14

Płomień rozświetli te czarne odmęty komnaty zamku mury te wielkie 

Pomoże zawsze i wskaże drogę choć czasem wspomoże też szkodę

Spali za dużo niźli powinien ludzi zwierzęta przyrodę zabije 

Ale nie wińmy niego samego on jest bezbronny dla niejednego

Jeżeli tylko ktoś zły mu pomoże roznieci go w lesie albo w oborze

W cieplutkim polu sianem pachnącym świeżo skoszonym skąpanym słońcem 

Zapali wszystko i się roznieci mały bezbronny nawet dla dzieci 

Na całym świecie kto jak używa czyni nim dobro albo zabija 

eye no.15

Spojrzałem w oczy niebieskie zielone

rozbiło mi życie na jedną stronę

Rzuciło dobre na drugą gorsze

i połączyło wszystko tym kosztem 

Że wyszła dusza z ciała tej nocy

łapałem ją wtedy bardzo ochoczo

Bo chciała uciec w inne krainy

krainy dobra zła lecz w tej chwili

Ktoś złapał myśliciela który to głosił

wrzucił go w dyby a on przeprosił 

Za filozofię i swoje nauki

bali się go starzy bali się głupi 

Brodę obcięli wsadzili w beczkę

zepchnęli z góry na koniec jeszcze 

Jak buty z ołowiu mu zakładali

wrzucali w rzekę krzyknął z oddali

Mądre trzy słowa co zmienić świat mogły

lecz zagłuszyły go dziadów modły

By czarownika nie filozofa

wrzucił Bóg do piekła ich proźba ochocza 

moonlight no.16, 17, 18

Plaża tak wielka wyspa tak wielka

tak piękna nieskazitelna 

Pisali pisarze barwili malarze

opowieści gadali bawiarze 

Śpiewali pieśniarze bajki bajarze

pacynki strugali lalkarze

Choć była tak wielka nikt jej nie pamięta

przepadła dawno w odmętach

Spotkała ją szkoda jej piękna uroda

spoczywa w głębokich wodach 

Złote wodospady palmy i liany

jej los został dawno przelany 

Bananowce banany wszystkim zabrany

zakątek bardzo lubiany 

Stworzona przez Boga tak bardzo jej szkoda

nie stanie tam żadna noga 

dreamcore no.19

Otworzył oczy na wyspie czerwonej

oczy przeszklone czarno brązowe 

Zobaczył księżyc gwiazdy fioletowe

niebo przeszklone niebo czerwone 

Krwią z chmur spływało do rzeki kapało

do ziemii wlało głębiej wpływało 

Podnieść się chciał lecz ciało zdrętwiało

ziemi dotykało rzeki się bało

Nieba wołało które świat mgłą okrywało

czucie zabrało krwi więcej chciało 

W jednym momencie czucie oddało

głośno wołało wstawać kazało 

Spojrzał w horyzont wyspy czerwonej

od palm fioletowej od piasku brązowej

Księżyc oślepiał oczy mu brązowe

od krwi czerwone mocno zmrużone 

Nogi mu samo wyprostowało

iść mu kazało  przed siebie kazało 

Ciężar snu pokazało przyzwyczajało

że będzie mu mało 

Krainy której tak wielu nie chciało

tak wielu chciało mu ukazało

oczy zmęczone będzie zamykało

czy otwierało nie powiedziało 

Nigdy więcej się już nie odezwało

chodzić kazało po wieki (milczało)

pr. holland no.20

Jezioro wielkie było pradawne 

Głębokie długie zimne i czarne

Mieszając się z błotem na ziemię wylało

Drzewa kamienie pola zalało

Bagna stwarzało wszystko zniszczało

Przez lata zwierzynie Bory stwarzało 

Rosły w tym czasie bagna pradawne 

Osuszać je chcieli lecz długo na marne

Pod ziemią pod zamkiem dalej jest jezioro

Choć osuszyli Holendrzy wszystko w około

Dokopać się nie da jest za głęboko

Zostań tam wodo topić nas po co?

fairy tree no.21

Pod drzewem bajkowym gruszki leżały 

Latały Motyle trzmiele i ptaszki ćwierkały

Pijacy śpiewali siedząc i dużo pijąc

Pies na nie nasikał przed słońcem się kryjąc 

Ktoś domek zbudował na drzewie dla dzieci

Ktoś pod nie wyrzucał całe wory śmieci 

Na wojnie wisielca tam kazali powiesić 

By straszył wrogów a swoich miał cieszyć 

Wiewiórki gniazda w dziupli budowały 

Dzieci gałęzie łamały korę wyrywały 

Para narzeczonych pod nim się całowała

On ją rozebrał a ona w cieniu mu się oddała

Żyło tak drzewo wschody zachody oglądało  

Na ludzi coraz większe z góry spoglądało

Wiedzę ogromną o świecie tak zdobyło 

Ale na co to mu i nam skoro nic nie mówiło

FALSE ANGELS NO.25

Do ognia wiedźma sypnęła garść potasowej soli 

Płomień przybrał fioletową barwę kot się niepokoi

Mówiąc zaklęcie zapaliła absynt w tym samym kolorze

Krzywiąc się strasznie Wypiła krzyknęła o Boże 

Rozlała na ziemię  z ognia pokazał się anioł  piękny 

Ale upadły uśmiechnął się do niej szczerząc zęby

Skłonił się nisko mówi proś o co chcesz do woli 

Dusze ci zabiorę ale nie będzie  końca swawoli 

Chce wyjść za księcia wypowiedziała swe życzenie 

Powiedział proszę ja jestem księciem dusza była w cenie 

Oszukał mądrą wiedźmę w sekundę diabeł wstrętny 

Urodziła mu wiele dzieci co niszczyły świat piękny 

HAVEN IN HELL NO.26

COMING SOON

golden summer no.29

Ogromna wyspa złota calutka.

Mimo że jest noc cała cieplutka.

Mimo że jest noc złota żółciutka.

Wystarczy kąpiel nawet króciutka.

By czuć się jak cesarz albo Król złoty

Szczęścia choć chwilę zaznać tej mocy

Od świtu w południe do samej północy 

Nie czuć już zimna nie wołać pomocy 

windy night no.30

Co to za pora wiało za mocno żeby to wiedzieć ciemną porą nocną 

Drzewa to czuły wiało tak mocno chmury zgarniało pękały głośno 

To obraz tego utrwalonego wspomnienia sam nie wiem kogo czyjegoś westchnienia 

Melancholii bolesnej lub miłej nostalgii z myślami wspomnień tej długiej walki 

Barwy księżyca zimny kolor topiły zatopił się doszczętnie w tej dawnej chwili 

red sun no.31

Ogniste słońce paliło pole

i chłopów na nim co w robocie przeżywali niedole 

Jeden  westchnął panie mój miły

daj nam choć chleba klęknął w jednej chwili

Pan spojrzał na niego i Biczem go przeszył

lecz drugi przyszedł i chłopa pocieszył

Jeszcze godzina słońce zachodzi

pracujmy nie jest tak ciężko dopóki jesteśmy młodzi

CACTI NO.32

W lasach dziwne działy się rzeczy

Błąkały się zjawy by wiedźmy cieszyć

Siedziało pięćdziesiąt kotów nad rzeką 

Miałczalo i wyło  do siebie o mleko

W tym jednym lesie co malowałem 

Topiłem się w rzece tej samej tej małej

Gdzie wiatry cieple w gąszczach szumiały

Zimne zimy śniegiem las przykrywały 

STRANGELY CALM NO.33

Wypłynął statek piękny i wielki

Z białymi żaglami popiersiem syrenki

Opływał morza cumował w portach

Jego kapitan tak wiele oglądał

Lecz chciał coś więcej bo szukał laguny 

Tej z opowieści piratów fortuny

Wciąż szukał choć starzał się w szybkim tempie 

Bo rumu codziennie wypijał butelkę 

Aż w jednej w końcu znalazł to złoto 

Mapę do świata co szukał ochoczo

Cumy wyrzucił żagle rozstawił

Wpłynął z portu załogę zostawił 

Chciał złoto dla siebie a pływać to umiał

Sztorm łajba tak bujał bardzo się zdumiał

Gdy statek roztrzaskał zły los go zastał

Żebra mu potrzaskał prosił bądź losie łaskaw 

Gdy burza minęła przed oczami stanęła

Mu chwila śmierci lecz widok był piękny 

Zimny czy ciepły ? Dobry czy przeklęty 

Konieczny czy zbędny? Czysty czy mętny?

COPY - EDGAR DEGAS GREEN Dancer 1879 no.34

W lasach dziwne działy się rzeczy

Błąkały się zjawy by wiedźmy cieszyć

Siedziało pięćdziesiąt kotów nad rzeką 

Miałczalo i wyło  do siebie o mleko

W tym jednym lesie co malowałem 

Topiłem się w rzece tej samej tej małej

Gdzie wiatry cieple w gąszczach szumiały

Zimne zimy śniegiem las przykrywały 

FLOWERS NO.5

Kwiatów stado stało w wazonie 

Dopóki miały to piły na zdrowie

Potem schły bo wszystko wypiły

Głowy swe ciężkie niżej  nosiły 

Spadały im płatki tym słabszym w kolejce

Pierwszym silniejsze padały późniejsze

Tańczyły taniec w swej  ostatniej agonii

Pytały w boleściach kto na to pozwolił 

Kto ich nie napoił dlaczego i czemu

Bo były stare niepotrzebne jej jemu

Wspomniały swe życie piękne się wydało

Przy tej boleści co je spotkało 

Pamiętam jak rosłem na polu skowronki

Wróbelki śpiewały piszczały dzwonki

motylki latały burczały bąki 

świerszcze cwierkaly cykady drapały 

Wspominał kwiat jak był tak mały

Spadł płat ostatni na stolik czerwony 

Podzielił swój  żywot na cztery strony 

HOLIDAYS 201?R.

W lasach dziwne działy się rzeczy

Błąkały się zjawy by wiedźmy cieszyć

Siedziało pięćdziesiąt kotów nad rzeką 

Miałczalo i wyło  do siebie o mleko

W tym jednym lesie co malowałem 

Topiłem się w rzece tej samej tej małej

Gdzie wiatry cieple w gąszczach szumiały

Zimne zimy śniegiem las przykrywały 

FLOWERS NO.5

Kwiatów stado stało w wazonie 

Dopóki miały to piły na zdrowie

Potem schły bo wszystko wypiły

Głowy swe ciężkie niżej  nosiły 

Spadały im płatki tym słabszym w kolejce

Pierwszym silniejsze padały późniejsze

Tańczyły taniec w swej  ostatniej agonii

Pytały w boleściach kto na to pozwolił 

Kto ich nie napoił dlaczego i czemu

Bo były stare niepotrzebne jej jemu

Wspomniały swe życie piękne się wydało

Przy tej boleści co je spotkało 

Pamiętam jak rosłem na polu skowronki

Wróbelki śpiewały piszczały dzwonki

motylki latały burczały bąki 

świerszcze cwierkaly cykady drapały 

Wspominał kwiat jak był tak mały

Spadł płat ostatni na stolik czerwony 

Podzielił swój  żywot na cztery strony 

SICK NO.2

Mały biały pokój przestrzeń bezcenna

Bezsenna pokrętna zła i przeklęta

Od początku do końca zostanie na zawsze

Można ją stłamsić zagłaskać to straszne

Bo wstanie i odda czasami przyjemnie 

Kto widział te oczy nie zaśnie bezsennie

Dogłębnie i mocno przeszyje do woli

Jej a nie twojej Twoich paranoi 

Piękne choć brzydkie brzydkie choć piękne

Diabeł to widzi zatrze brudne ręce

Lub zatrzesz co widzisz widzisz  co nie widzisz

Budzisz sie zasypiasz juz nje wiesz w tej chwili

Wszystko sie miesza zmiesza cie dogłębnie

Trzecie czarne oko przeszyło ci serce  

PINK LAGOON NO.3

Wypłynął statek piękny i wielki

Z białymi żaglami popiersiem syrenki

Opływał morza cumował w portach

Jego kapitan tak wiele oglądał

Lecz chciał coś więcej bo szukał laguny 

Tej z opowieści piratów fortuny

Wciąż szukał choć starzał się w szybkim tempie 

Bo rumu codziennie wypijał butelkę 

Aż w jednej w końcu znalazł to złoto 

Mapę do świata co szukał ochoczo

Cumy wyrzucił żagle rozstawił

Wpłynął z portu załogę zostawił 

Chciał złoto dla siebie a pływać to umiał

Sztorm łajba tak bujał bardzo się zdumiał

Gdy statek roztrzaskał zły los go zastał

Żebra mu potrzaskał prosił bądź losie łaskaw 

Gdy burza minęła przed oczami stanęła

Mu chwila śmierci lecz widok był piękny 

Zimny czy ciepły ? Dobry czy przeklęty 

Konieczny czy zbędny? Czysty czy mętny?

HOLIDAYS 201?R.

W lasach dziwne działy się rzeczy

Błąkały się zjawy by wiedźmy cieszyć

Siedziało pięćdziesiąt kotów nad rzeką 

Miałczalo i wyło  do siebie o mleko

W tym jednym lesie co malowałem 

Topiłem się w rzece tej samej tej małej

Gdzie wiatry cieple w gąszczach szumiały

Zimne zimy śniegiem las przykrywały 

FLOWERS NO.5

Kwiatów stado stało w wazonie 

Dopóki miały to piły na zdrowie

Potem schły bo wszystko wypiły

Głowy swe ciężkie niżej  nosiły 

Spadały im płatki tym słabszym w kolejce

Pierwszym silniejsze padały późniejsze

Tańczyły taniec w swej  ostatniej agonii

Pytały w boleściach kto na to pozwolił 

Kto ich nie napoił dlaczego i czemu

Bo były stare niepotrzebne jej jemu

Wspomniały swe życie piękne się wydało

Przy tej boleści co je spotkało 

Pamiętam jak rosłem na polu skowronki

Wróbelki śpiewały piszczały dzwonki

motylki latały burczały bąki 

świerszcze cwierkaly cykady drapały 

Wspominał kwiat jak był tak mały

Spadł płat ostatni na stolik czerwony 

Podzielił swój  żywot na cztery strony 

HOLIDAYS 201?R.

W lasach dziwne działy się rzeczy

Błąkały się zjawy by wiedźmy cieszyć

Siedziało pięćdziesiąt kotów nad rzeką 

Miałczalo i wyło  do siebie o mleko

W tym jednym lesie co malowałem 

Topiłem się w rzece tej samej tej małej

Gdzie wiatry cieple w gąszczach szumiały

Zimne zimy śniegiem las przykrywały 

bottom of page